biegła ile sił w jej kruchych nogach, lecz powietrze malowało na skórze krwawe szlaki. krople deszczu zaś drążyły bolesne kratery, a jej stopy zamierały w ściółce leśnej. na ustach układały się krople gęstej krwi o metalicznym smaku, gdy starała się siłą woli zmienić rzeczywistość. wołała tak głośno, iż ból rozdzierał jej piersi. nikt nie słyszał, nikt nie widział, każdy się domyślał. uciekła na sam szczyt swoich lęków i marzeń, które odnalazła na samym dnie ciemnego oceanu serca. banalne westchnienia zapisała i zgubiła w szarym lesie niesprawiedliwości... bo przecież wszystko już wymyślono a my tylko mielimy tę kulturową papkę. a teraz siedzi tam u szczytu i delektuje się mgłą nieświadomości, która otula ją do snu na jawie.

Brak komentarzy: