Mnóstwo krzyku, który obala namiętności. Jeszcze więcej niechcianych pragnień rozwoju i sięgania po najlepsze. Odpoczynku całkowity brak. Gdzie podziały się pachnące wiatrem włosy, nabrzmiałe usta kipiące czerwienią, ciało pląsające o świcie muskając rosę stopami? No gdzie, pytam się ja- ja rozmarzona, zagłuszona, ogłupiona codziennością. Gdzie podziało się serce obalające stereotypy, gdzie rozum będący wrogiem, gdzie taniec w deszczu za oknem? No gdzie, pytam się ja- ja odpowiedzialna jak nigdy, ja- zmęczona udawaniem, ja- ściekająca- śluzem tęsknoty. Moje ciało obnażone krwią niespełnionych rozmyślań z przeszłości. Moje ciało oblepione pierzem bezradności i otępienia. Unoszę się nad. Nad czym pytam się siebie-niczym człowiek obdarzony rozumem nieugiętym, jakbym kiedykolwiek była jego szczęśliwą posiadaczką. A no unoszę się nad materią mojej niespełnionej teraźniejszości. Myśli, które dawno zgubione, zapomniane, potrzebne. Unoszę się nad martwymi szczątkami śmierdzących już zgnilizną od dawna strachów i nadziei. Leżą tam pod moimi stopami kąsając do krwi, by posmakować jej cierpkiego smaku. By przypomnieć o tym czego nie ma. A ja tak w górze- bezsensu, bezradnie. Sparaliżowana ogłupiającą siłą masowych przekazów wkopywanych brutalnie w komórki mózgowe odpowiedzialne za zdolność działania. Szukająca biernie, szukająca beznadziejnie. Może czekająca na sen zimowy...

3 komentarze:

no more pictures pisze...

Dziękuję Ci... za Obecność. I równocześnie proszę o wybaczenie, za tę nieobecność, zawsze mnie to onieśmiela trochę i wstyd mi, bo nie potrafię się odwdzięczyć, za te kilka słów, za uwagę. To nie mój czas, ewidentnie. Ja nie jestem, ja bywam...
Dziękuję, raz jeszcze :*

christian pisze...

Great print with wonderful tonality!

Sylvie pisze...

what a beautiful photo..